nagłowek

nagłowek

niedziela, 28 kwietnia 2013

Niezapomniane dzieciństwo...



Henryk Rusicki

Odsłony zachwytu”

Zachwycam się
ulotną kropla rosy
maleńkim słońcem
błyszczącym na liściu łopianu
skrzydłami biedronki
lśniącymi łagodna czerwienią
czarującym uśmiechem kwiatów
patrzących ukradkiem z przydrożnego rowu,
zachwycam się
dźwięcznym krzykiem gawronów
po stokroć milszym
od zgiełku codzienności
ostatnim tańcem
brunatnego liścia
w mokry jesienny poranek.
Zachwycam się...

Mały domek w samym środku lasu, zapach dymu z komina przełamany wonią mokrych liści i sosnowych igieł... Spoglądam w okno – widzę niewielki kawałek ziemi słabo urodzajnej, a całą resztę wypełnia malowniczy obraz różnych gatunków drzew, niby zawsze tych samych, ale i jakże innych zarazem – pory roku zmieniają im przecież co jakiś czas szaty... niezależnie jednak od kolorów liści i ”doboru strojów” zawsze są piękne... raz spokojne i stojące dumnie niczym strażnicy na warcie, innym razem drżące lub uginające się wręcz w ukłonach... a są ich tysiące. W kolejnym oknie również korony drzew, lecz na drugim planie, wcześniej zieleń trawy, skąpanej w kroplach rosy w letnie poranki, studnia wypełniona, dającą orzeźwienie, wodą... zza skrzypiącej furtki wyłania się Babcia w kwiecistej chusteczce z koszyczkiem pełnym szyszek i suchych gałązek... A dookoła wysoki drewniany płot, dziś sięgający mi do ramion, wówczas sprawiający wrażenie nie do przeskoczenia... Wybiegam na drogę - wąska, piaszczysta, latem parzy stopy... spokojnie mogę iść jej środkiem, przecież auta jeżdżą tu tylko sporadycznie... Dosłownie kilka kroków i już jestem w zagajniku... Nigdzie się nie spieszę, no może na obiad jedynie Mama zawoła uśmiechnięta... Wielkie mrowisko na miękkim mchu, igłach i dywanie z liści rozpościera przede mną swe uroki... zabiegane mrówki zdają się w ogóle mnie nie zauważać... Przechodzę więc cicho, nie będę przeszkadzać... Upajam się melodią ptasich treli, a i dzięcioł daje o sobie znać mocno zapracowany... I idę tak wąskimi ścieżkami, omijam czasem, misternie utkane pomiędzy krzewami, pajęczyny. Uważam, aby nie zdeptać dorodnych okazów grzybów... zapach tych suszonych na piecu – wyborny... 
A wieczorem, prawie o zmroku, szczekanie psów w oddali oraz orkiestra rechoczących żab i hałaśliwych świerszczy znad pobliskiego stawu wypełnia głuchą ciszę...
A to przecież tylko jedynie niewielki fragment wyciągnięty z pamięci. Tych wspomnień jest o wiele, wiele więcej  i wszystkie tak zupełnie wyjątkowe... niezapomniane dzieciństwo...
Ania



Henryk Rusicki

Niedokończone szczęście”

Na zawsze
pozostaną w mej duszy
wspomnienia
malowane pędzelkiem
niecierpliwych dziecięcych rzęs
bielą osnuty dom
zwieńczony
strzechą trzcinowych cygarniczek
otulony
zielonym aksamitem mchu
w pożółkłych szybach
wielkie gliniane donice
płoną czerwienią pelargonii
wzdłuż piaszczystego zaskrońca drogi
falują łany
mizernego zboża
całość oprawiona
w ramy sosnowego lasu
tworzy
czarno biały obraz
niedokończonego szczęścia
przekreślony niewidzialną linią żalu




6 komentarzy:

  1. pięknie piszesz i fotografujesz

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo... "u Ciebie" też jest pięknie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. zdjęcie na huśtawce mnie oczarowało!!! pozdr i zapraszam do nas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo, też mam do niego sentyment i naprawdę je lubię:)Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Piękne zdjęcia a i wspomnienia cudne :)
    Pozdrawiam. Izabela :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Kochana, wspomnień wiele... na szczęście one pozostaną na zawsze i nikt nam ich nie odbierze:) Ściskam mocno i pozdrawiam.

      Usuń

Każdy pozostawiony tutaj komentarz jest dla mnie niezwykle motywujący, ważny i daje mi wiele radości. Serdecznie dziękuję za Waszą obecność, wsparcie i zapraszam gorąco do dzielenia się Waszymi opiniami, radami, myślami...