Henryk Rusicki
''Zjawiska''
Tajemniczej nocy
klucz dzikich gęsi porwał
ostatni odłamek księżyca
Z czaszy balonu wszechświata
wymknął się chyłkiem powietrzny
wirtuoz
aby grać na klarnetach fabrycznych
kominów
muskać napięte struny harf wysokiego
napięcia
Ostatnie krople wody
dzwonią lodową kruszonką
o witraże popękanych szyb
na których rześki starzec
maluje srebrzyste pejzaże
Na koniec Biała Dama zasypie wszystko
tumanem bezszelestnego puchu
udzielając głosu zardzewiałym
dzwonkom sań
Piękne to dzieło Białej Damy prawda?
Generalnie nie mam nic przeciwko białemu puchowi, względnie
wysokiej, ale znośnej, ujemnej temperaturze, ośnieżonej aurze, ale
zdecydowanie w okolicach grudnia, czy magicznych Świąt
Bożegonarodzenia, o które jak na złość, w białych kolorach coraz
trudniej. Ale obecnie, nie wiem jak Wy, ale ja czuję się już
znudzona i zmęczona tą zimą... Każdy, nieco bardziej słoneczny,
dzień sprawia, że budzi się we mnie nadzieja na rychłe nadejście
wiosny...Tak też było w ubiegłym tygodniu, ale niestety zima znów
wróciła. I choć zapewne w Polsce i innych krajach daje się ona
Wam zdecydowanie mocniej we znaki, to tutaj w UK też mamy już jej
dosyć. Mam ochotę wszystkie puchowe kurtki, kozaki, szale i czapki
zamknąć na cztery spusty w szafie. Chcę móc uchylić okno i
poczuć przyjemny, ciepły podmuch wiatru, zapach świeżo skoszonej
trawy, zobaczyć dywany kolorowych kwiatów, usłyszeć śmiech
bawiących się dzieci na łące nieopodal domu. Z utęsknieniem
czekam na słoneczne poranki, śpiew ptaków, spacery i kojącą
zieleń za oknem. Uwielbiam, gdy przyroda budzi się do życia i
zaraża nas swoją energią, dodaje sił i barw, w tym jednak, w
przeważającej części, szarym i monotonnym życiu. Dobrze, że dni
przynajmniej stają się nieco dłuższe i właściwie nie pozostaje
nam nic innego, jak ''zacisnąć zęby'', uzbroić się w cierpliwość
i mocno wierzyć, że już wkrótce nadejdzie ta jakże upragniona
wiosna...
Ania
Henryk Rusicki
''Dotyk''
Zanim słońce zakwitnie
kolorowymi płatkami
pachnącego ciepła
obejmując świeżym oddechem
maleńką grudkę ziemi
czuję ostatni dotyk
szorstkiego języka
pani lodowych przestworzy
w jej przygasłych oczach
skrzą się delikatnie zamrożone
łzy rozstania
na pięcioliniach oszronionych włosów
jej przyjaciel wiatr
ćwiczy melodię pożegnania...
Lubie zime w pewnych ilosciach ale to cos, co teraz mamy za oknami, to nawet nie mozna zima nazwac.
OdpowiedzUsuń