Nasza 5,5 letnia Julia uwielbia mówić. Rozmowa to jedna z tych czynności, bez których nie wyobraża sobie normalnego funkcjonowania. Buzia jej się nie zamyka, niezależnie od pory dnia, a zdarza się, że i nocy oraz bez względu na miejsce, w którym się znajduje. Tematów jej nigdy nie brakuje. Pytaniami zasypuje nas nieustannie. Zawsze żywo zainteresowana otaczającą ją rzeczywistością, ciekawa powodów, skutków, żądna wyjaśnień i konwersacji dosłownie z każdym. Aktywnie uczestniczy w rozmowach dorosłych bez względu na poruszane wątki.
Ostatnio, biorąc czynny udział w rozmowie nas dorosłych, podczas rodzinnego spotkania, a dodać trzeba, że rozmowa dotyczyła narodzin dziecka, porodu, ciąży, ktoś ze starszych zapytał Julcię o to skąd właściwie dzieci się biorą? Ona na to, długo się nie zastanawiając, że po prostu tatuś przekazuje mamusi specjalne nasionko. Nasionko owe mama nosi w brzuszku i z niego po pewnym czasie, niczym kwitnący kwiatek, wyrasta mały dzidziuś. Odpowiedź jak najbardziej zaliczona i właściwia uznaliśmy. Ale ktoś, drążąc tę kwestię dalej, zapytał pochłonietą tym tematem Julię, a czy wie może, jak to się dzieje właściwie, że tata daje mamie to magiczne nasionko? I tu też padła satyfakcjonująca myślę odpowiedź, że mianowicie to wszystko z miłości. Bo rodzice się kochaja i przytulają, i tak to już jest. Lecz pomimo tych przemyślanych odpowiedzi i wyjaśnień, widac było, że coś nie dawało Julii spokoju. Wreszcie, po dłuższej chwili, stwierdziła: Zaraz, zaraz... skoro to wszystko dzieje sie po prostu z miłości, Mamusia i Tatuś się kochają (zwrócila się do nas) to dlaczego niektórzy, np. sąsiedzi mają troje dzieci, a ja jestem tylko jedna, nie mam rodzeństwa? Coś tu jest nie tak. Hmm... Dorośli oniemieli. No bo cóż odpowiedzieć w takim momencie małemu dziecku...?
Ania
Henryk Rusicki
"Pomysły"
Gromada
złych i dobrych pomysłów
pragnących spełnienia
kłębi się
przed szczytem marzeń
niszcząc sie wzajemnie
chwycone przez wir zmysłów
giną w krainie niebytu
czasem
jeden szczęśliwy
trzymając się mocno rozumu
dostaje swoje pięć minut